niedziela, marca 01, 2009

Być jak Pastrana

Wczoraj, razem z Mężczyznami Mojego Życia, obejrzałam autobiograficzny film o życiu sławnego motocyklisty - 199 żyć Travisa Pastrany. W tym miejscu należałoby się pewnie kilka wyjaśnień co do jego osoby, bo zdaję sobie sprawę, że ludzie niezwiązani z motocyklowym światem w ogóle nie mają pojęcia o istnieniu kogoś nazwiskiem Pastrana. Nie mam ochoty tego wyjaśniać, także jeśli ktoś jest zaciekawiony to powinien sięgnąć po Wikipedię albo inne internetowe źródło, aby dowiedzieć się niesamowitych rzeczy o tym, jeszcze bardziej niesamowitym, młodym człowieku.

Travis Pastrana ma dopiero 25 lat, a nie wiem czy jest na świecie jakaś głupia i niebezpieczna rzecz, której by nie zrobił. I przeżył. Ten młody człowiek w świecie sportów motocyklowych - motocrossie, supercrossie, a także freestylu dokonał takich rzeczy, że każdy, kto usłyszy o jego osiągnięciach łapie się za głowę i zastanawia nad jego chorą psychiką. Travis, cudowne dziecko świata sportu, mówiąc kolokwialnie, ma nieźle narąbane pod kopułą. Skacze ze spadochronem, bez spadochronu, robi back flipy do Wielkiego Kanionu, wreszcie podwójnego back flipa. Każdy, kto właśnie zdał sobię sprawę z powagi sytuacji, musi przyznać, że z tym chłopakiem jest coś nie tak. Czy on nie odczuwa strachu? Dlaczego to robi? Po o co komu dziesiątki połamanych kości, zwichniętych nadgarstków i odrywania kręgosłupa od miednicy?

Nie wiem. Ale wiem, że oddałabym wszystko, by choć raz móc poczuć się jak on. Bez strachu, bez obaw co będzie jutro, bez myślenia o konsekwencjach. Chciałabym stanąć nad Wielkim Kanionem, zamknąć oczy i skoczyć - i wiedzieć, że się uda. Albo, że się nie uda. Travis przeżył już w swoim krótkim życiu tak wiele, że chyba jest przygotowany na każdą ewentualność. Spróbował niemal wszystkiego, z różnym skutkiem, odniósł wiele sukcesów, ale i wiele porażek, po których wstał i poszedł dalej. Imponuje mi jego samozaparcie, jego cholerny upór, prawie autodestrukcyjne dążenie do celu, jego uśmiech mimo wszystko. Chcę spróbować w życiu wielu rzeczy, chcę odnieść porażki i móc z nich powstawać z myślą, że "Dam radę, zrobię to jeszcze choćby 10 razy, a za 11 mi się uda!". Chcę uśmiechać się nawet, gdy spadnę z najwyższego konia i dosiadać coraz wyższych, żeby być coraz lepszą. Chcę przestać się bać o każdy dzień mojego, i tak uporządkowanego życia, chcę wyjść z tego kokonu, który wybudowałam sobie przez lata, mając nadzieję, że uchroni mnie on przed całym bólem z tego świata. Chcę żyć jak człowiek.
Chcę być jak Pastrana.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Po usłyszeniu sygnału, zostaw wiadomość.