niedziela, lutego 22, 2009

Smile, please!

Zauważyłam(zresztą nie tylko ja), że od dość długiego czasu się nie uśmiecham. Nie wiem dlaczego, przecież tak naprawdę codziennie mogę wynaleźć tysiące powodów, dla których mogłabym to robić. Nie uśmiecham się, gdy piszę radosne emotki, gdy czytam dowcipy albo opisy śmiesznych sytuacji. A właściwie uśmiecham się, ale w głowie. Moja twarz pozostaje niewzruszona, jakbym była po botoksie. Pewnie niejedna gwiazda Hollywood chciałaby poznać mój sekret, by sama nie musiała wydawać kupy pieniędzy na wizyty u chirurgów plastycznych, a ja z kolei chciałabym się pozbyć mojego smutnego wyrazu twarzy. Może to wszystko spowodowane jest stresem lub brakiem słońca, bo przecież nie może być tak, że w moim życiu nie zdarzają się szczęśliwe chwile, prawda? Bo oczywiście się zdarzają. I ilekroć jestem z M. to się uśmiecham, gdy tylko na niego spojrzę. Ale sam też zauważył, że robię to rzadziej niż zwykle. Chciałabym odnaleźć mój uśmiech, który kiedyś intensywnie występował na mojej twarzy, a teraz został gdzieś zgubiony. Chcę się uśmiechać na ulicy tak szeroko, by ludzie myśleli o mnie, że jestem wariatką. Chcę się uśmiechać bez względu na wszystko, w każdej sytuacji - dobrej i złej - bo to da mi optymizm, którego tak bardzo potrzebuję.
Zatem od jutra, proszę państwa, zaczynamy tydzień nieskrępowanego uśmiechu, bo tylko to może nas uratować przed smutnym i szarym końcem egzystencji.
:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Po usłyszeniu sygnału, zostaw wiadomość.