wtorek, lutego 10, 2009

Chill out

A jednak, udało się. Zdałam sesję bezpoprawkowo, i to całkiem nieźle. Za panikowanie i marudzenie już od grudnia rodzina, znajomi i M. urwali mi uszy, bo jak zwykle wyszło, że mieli rację. No cóż, zawsze ktoś musi panikować, żeby ktoś inny mógł potem kiwać głową i mruczeć pod nosem: "A nie mówiłem...?". Ja poprostu zapewniam im odpowiednio dużą dawkę adrenaliny. No, może za dużą, bo mama czasem mówi, że niedługo przeze mnie zejdzie na zawał. Ewentualnie mnie udusi.
Ale wracając do sesji, a właściwie jej braku. Mam ferie i spędzam je jak zwykle "aktywnie" z M. u boku. Generalnie leniwimy się, oglądamy Scubsów, Jak poznałem waszą matkę i House'a, gramy na konsoli, jemy różne pyszności i oczywiście śpimy do 12. Żeby jednak nie było tak całkiem leniwie to wczoraj wybraliśmy się na nocną jazdę na nartach, a kilka dni wcześniej M. wyciągnął motocykl z garażu i pośmigał trochę. Jutro zamierzamy trochę się poleniwić, wieczorem spotkać się z dawno niewidzianymi przyjaciółmi, więc pewnie będzie trochę imprezowania. W piątek muszę iśc na trening, bo nie pamiętam kiedy ostatnio jeździłam konno i trochę mi tego brakuje. Także zapowiada się ciekawy i aktywny tydzień. Zobaczymy co z tego wyrośnie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Po usłyszeniu sygnału, zostaw wiadomość.