Nie, wcale nie piszę dlatego, że nie mam o czym. Przeciwnie, dzieje się bardzo dużo - w życiu, w mojej głowie. Ale jakoś nie umiem ogarnąć tego chaosu na tyle, by uwolnić go tutaj.
Staram się nie myśleć, ale to nie jest moją mocną stroną. Staram się nie dać ponosić emocjom, ale w tym również jestem kiepska. Siedzę po uszy w tym gównie, zamiast żyć życiem rzeczywistym.
Rozmyślam, fantazjuję, wyobrażam sobie, wspominam. Robię sobie krzywdę.
Wiem o potworze siedzącym we mnie i bezkarnie pozwalam mu sobą rządzić. Nie wiem, chyba wydaje mi się, że to samo przejdzie, jak katar albo wysypka. Że przeczekam, a on się schowa, zniknie sam z siebie i nie wróci.
Ale w życiu, jak to w życiu, rzadko bywa tak, jak tego chcemy.
Alkohol zdecydowanie nie pomaga.
piątek, października 29, 2010
środa, października 13, 2010
Gorąca trzynastka
13 to chyba moja ulubiona liczba. Nie wiem czy mogę powiedzieć, że szczęśliwa, bo różnie z nią w życiu bywało, ale mam do niej pewien sentyment.
Dokładnie 4 lata temu miałam skrzydła i unosiłam się nad chodnikiem, zahaczając głową o gałęzie drzew. Dokładnie 4 lata temu był piątek trzynastego, który sporo namieszał w moim życiu. I nie był pechowy.
Pamiętam dobrze (choć dziś sam jestem dziadkiem) jak lekko i cudownie się czułam, jak wydawało mi się, że świat jest kolorowy, piękny, mój. Zamiast krwi, w żyłach płynęła endorfina, zalewając mózg falami szczęścia i otumaniając do reszty.
To było cztery lata temu, a ja wciąż pamiętam jak pachniałeś i w co byłeś ubrany. Pamiętam jak waliło mi serce, gdy trzymaliśmy się za ręce, gdy się całowaliśmy. Pamiętam, że miałam ochotę ciągle się uśmiechać, podskakiwać, tańczyć.
Od tamtego dnia minęło dużo czasu, cztery lata, jakby nie patrzeć, to naprawdę długi okres. Wiele się zmieniło, my się zmieniliśmy, chociaż pewne rzeczy pozostały nietknięte.
I gdy myślę o tym co było, nadal slyszę echo motyli w moim brzuchu.
Dokładnie 4 lata temu miałam skrzydła i unosiłam się nad chodnikiem, zahaczając głową o gałęzie drzew. Dokładnie 4 lata temu był piątek trzynastego, który sporo namieszał w moim życiu. I nie był pechowy.
Pamiętam dobrze (choć dziś sam jestem dziadkiem) jak lekko i cudownie się czułam, jak wydawało mi się, że świat jest kolorowy, piękny, mój. Zamiast krwi, w żyłach płynęła endorfina, zalewając mózg falami szczęścia i otumaniając do reszty.
To było cztery lata temu, a ja wciąż pamiętam jak pachniałeś i w co byłeś ubrany. Pamiętam jak waliło mi serce, gdy trzymaliśmy się za ręce, gdy się całowaliśmy. Pamiętam, że miałam ochotę ciągle się uśmiechać, podskakiwać, tańczyć.
Od tamtego dnia minęło dużo czasu, cztery lata, jakby nie patrzeć, to naprawdę długi okres. Wiele się zmieniło, my się zmieniliśmy, chociaż pewne rzeczy pozostały nietknięte.
I gdy myślę o tym co było, nadal slyszę echo motyli w moim brzuchu.
Kategorie:
przemyślenia własne,
życie codzienne
poniedziałek, października 11, 2010
Zobacz, ile jesieni...
Korzystam z prawdopodobnie ostatnich dni pięknej jesieni. Wystawiam twarz do słońca, leżąc na trawie, obserwuję połyskliwą taflę wody, przelatujące sennie motyle. Szuram nogami w stertach kolorowych liści, uśmiecham się, wdycham upajający zapach lasu. Patrzę na błękitne niebo i ptaki odlatujące na południe.
Czasem tak ciężko jest mi powiedzieć jak się czuję, bo natłok myśli nie pozwala na chwilę wytchnienia i przystanku, ale dziś z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa.
Ps. Niewątpliwie na ten mój stan wpływa kilka czynników. Jednym z nich jest nowo odkryty zespół Ms. No One. Polecam bardzo, przyjemnie się ich słucha :)
Czasem tak ciężko jest mi powiedzieć jak się czuję, bo natłok myśli nie pozwala na chwilę wytchnienia i przystanku, ale dziś z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że jestem szczęśliwa.
Ps. Niewątpliwie na ten mój stan wpływa kilka czynników. Jednym z nich jest nowo odkryty zespół Ms. No One. Polecam bardzo, przyjemnie się ich słucha :)
Kategorie:
muzyka,
przemyślenia własne,
życie codzienne
piątek, października 08, 2010
Bo do tanga...
Słucham tego kawałka i wszystko się we mnie gotuje. Czuję jak krew szybciej pulsuje pod skórą, fala gorąca zalewa momentalnie i w ciągu kilku sekund czuję się prawie jak przed orgazmem.
Ten kawałek nie jest rewelacyjny, śpiewa tam Ewan McGregor (...), ale kurwa, jak słyszę te skrzypce, gitarę, wycie, orkiestrę, chrypę to mam ochotę zerwać z siebie ubranie i wyć do księżyca. A potem zatańczyć podniecające, pełne pasji i namiętności tango.
No wiem, że nie jestem normalna, no wiem. Ale co ja poradzę, że takie coś nakręca mnie jak małe, niebieskie pigułki.
El tango de Roxanne - Ewan McGregor, Jose Feliciano, Jacek Koman
Edit: Właśnie to przemyślałam. To chyba podnieca mnie ta muzyka symfoniczna (bo tak samo się czuję słuchając kawałka Run away nagranego przez Digit All Love).
Także, nie chodźcie ze mną lepiej na koncerty muzyki orkiestrowej, bo narobię wam obciachu, gdy w trakcie jakiegoś monumentalnego kawałka odpłynie mi krew z twarzy, a powędruje w zgoła inne miejsce.
Ten kawałek nie jest rewelacyjny, śpiewa tam Ewan McGregor (...), ale kurwa, jak słyszę te skrzypce, gitarę, wycie, orkiestrę, chrypę to mam ochotę zerwać z siebie ubranie i wyć do księżyca. A potem zatańczyć podniecające, pełne pasji i namiętności tango.
No wiem, że nie jestem normalna, no wiem. Ale co ja poradzę, że takie coś nakręca mnie jak małe, niebieskie pigułki.
El tango de Roxanne - Ewan McGregor, Jose Feliciano, Jacek Koman
Edit: Właśnie to przemyślałam. To chyba podnieca mnie ta muzyka symfoniczna (bo tak samo się czuję słuchając kawałka Run away nagranego przez Digit All Love).
Także, nie chodźcie ze mną lepiej na koncerty muzyki orkiestrowej, bo narobię wam obciachu, gdy w trakcie jakiegoś monumentalnego kawałka odpłynie mi krew z twarzy, a powędruje w zgoła inne miejsce.
Kategorie:
muzyka,
przemyślenia własne,
życie codzienne
wtorek, października 05, 2010
Rozpierducha
Chaos, chaos in my bed.
Siedzę sobie pośrodku tego wielkiego burdelu w czapce, fioletowych skarpetkach i niebieskim misiowym szlafroku.
Po moim pokoju wala się tak dużo rzeczy, jakby mieszkało tu stado takich jak ja.
Kable na łóżku, koronkowe majtki na podłodze, świeczki, torebki, kaktusy i wełna. Wąsaty kubek, piżama, pluszowy lis, nerka, ciuchy, ciuchy i mnóstwo ciuchów.
Koty z kurzu walczą o najlepsze miejsca, manekin w uszance przygląda się z boku i dziękuje za to, że nie ma głowy, która mogłaby go od tego wszystkiego rozboleć.
A ja siedzę pośród tego wszystkiego, macham dużym palcem u nogi i słucham muzyki.
Tego mi dziś trzeba ;)
Siedzę sobie pośrodku tego wielkiego burdelu w czapce, fioletowych skarpetkach i niebieskim misiowym szlafroku.
Po moim pokoju wala się tak dużo rzeczy, jakby mieszkało tu stado takich jak ja.
Kable na łóżku, koronkowe majtki na podłodze, świeczki, torebki, kaktusy i wełna. Wąsaty kubek, piżama, pluszowy lis, nerka, ciuchy, ciuchy i mnóstwo ciuchów.
Koty z kurzu walczą o najlepsze miejsca, manekin w uszance przygląda się z boku i dziękuje za to, że nie ma głowy, która mogłaby go od tego wszystkiego rozboleć.
A ja siedzę pośród tego wszystkiego, macham dużym palcem u nogi i słucham muzyki.
Tego mi dziś trzeba ;)
poniedziałek, października 04, 2010
One last goodbye
How I needed you
How I bleed, now you're gone
In my dreams I see you
I awake so alone
I know you didn't want to leave
Your heart yearned to stay
But the strength I always loved in you
Finally gave way
Somehow I knew you would leave me this way
Somehow I knew you could never, never stay
And in the early morning light
After a silent, peaceful night
You took my heart away
In my dreams I can see you
I can tell you how I feel
In my dreams I can hold you
And it feels so real
I still feel the pain
I still feel your love
And somehow I knew you could never, never stay
And somehow I knew you would leave me
And in the early morning light
After a silent, peaceful night
You took my heart away
Oh I wish, I wish you could have stayed
How I bleed, now you're gone
In my dreams I see you
I awake so alone
I know you didn't want to leave
Your heart yearned to stay
But the strength I always loved in you
Finally gave way
Somehow I knew you would leave me this way
Somehow I knew you could never, never stay
And in the early morning light
After a silent, peaceful night
You took my heart away
In my dreams I can see you
I can tell you how I feel
In my dreams I can hold you
And it feels so real
I still feel the pain
I still feel your love
And somehow I knew you could never, never stay
And somehow I knew you would leave me
And in the early morning light
After a silent, peaceful night
You took my heart away
Oh I wish, I wish you could have stayed
Kategorie:
muzyka,
przemyślenia własne,
życie codzienne
niedziela, października 03, 2010
Jestem trochę emo(cjonalnie upośledzona)
Wyhodowałam sobie paznokcie po to, żeby rozrywać stare rany. Łzy kapią mi na świeżo rozdartą skórę, a ja zanurzam dłonie we własnej krwi. Wyrywam z klatki piersiowej serce, rzucam nim o beton i patrzę jak gaśnie w nim życie, jak przestaje powoli bić i miotać się po ziemi jak oszalałe. Chcę, żeby wreszcie przestało boleć, żeby ktoś uratował mnie dawką morfiny, ale nikt się nie zjawia. Więc cierpię dalej.
Czuję się jak wrak człowieka, jak ktoś komu zabrano ostatnią nadzieję.
Nie czeka mnie już nic.
Dzisiejszego wieczoru chcę umrzeć jak nigdy przedtem.
Czuję się jak wrak człowieka, jak ktoś komu zabrano ostatnią nadzieję.
Nie czeka mnie już nic.
Dzisiejszego wieczoru chcę umrzeć jak nigdy przedtem.
Kategorie:
przemyślenia własne,
życie codzienne
Autodestrukcja to moje drugie imię
Gdy już wreszcie wyboista droga dobiegała ku końcowi i powoli zaczęłam wyjeżdżać na prostą, gładką autostradę, postanowiłam zawrócić. Bo tak, bo tego chcę i desperacko pragnę. Głupi impuls sprawił, że prawie wpadłam pod koła ciężarówki, bo usrałam się na coś, o czym sama wiedziałam, że jest złym ruchem.
Co z tego, że wiedziałam, wszyscy wokoło wiedzieli, że to zła droga, że jedyną opcją by żyć jest pojechanie dalej, a nie zawracanie. I mimo całej mojej inteligencji (w którą zaczynam już wątpić)i doświadczenia jakie przyniosło mi życie ja dążę w złym kierunku. Ta droga jest jednokierunkowa, a ja mknę pod prąd uparcie, z desperacją, w zaślepieniu. I sama nie wiem dlaczego, co chcę przez to osiągnąć. Po prostu chcę, pożądam, pragnę tego jakby to miała być ostatnia rzecz w moim życiu.
Czuję, że moja samokontrola wysiadła na pierwszym przystanku. Że zaraz za nią poszły opanowanie, wola, sumienie i szacunek do siebie. Tarcze hamulcowe starły się do zera, pędzę przed siebie z jedynym co mi zostało, czyli głupim, zwierzęcym instynktem, który po trupach każe mi dążyć do celu. Jak te jebane łososie, które płyną w górę rzeki, które muszą płynąć choćby nie wiem co, bo coś je tam ciągnie. I jak kończą? Sami wiecie jak.
I ja też to wiem. Wiem, że mnie nic innego nie czeka, że ta droga kończy się przepaścią, głęboką i ciemną jak czeluście piekła. Ale ja chcę. Chcę! Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,
Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,
Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,
Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,
Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,
Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę!
I kiedy dojeżdżam do krawędzi to tylko mocniej wciskam pedał gazu.
Co z tego, że wiedziałam, wszyscy wokoło wiedzieli, że to zła droga, że jedyną opcją by żyć jest pojechanie dalej, a nie zawracanie. I mimo całej mojej inteligencji (w którą zaczynam już wątpić)i doświadczenia jakie przyniosło mi życie ja dążę w złym kierunku. Ta droga jest jednokierunkowa, a ja mknę pod prąd uparcie, z desperacją, w zaślepieniu. I sama nie wiem dlaczego, co chcę przez to osiągnąć. Po prostu chcę, pożądam, pragnę tego jakby to miała być ostatnia rzecz w moim życiu.
Czuję, że moja samokontrola wysiadła na pierwszym przystanku. Że zaraz za nią poszły opanowanie, wola, sumienie i szacunek do siebie. Tarcze hamulcowe starły się do zera, pędzę przed siebie z jedynym co mi zostało, czyli głupim, zwierzęcym instynktem, który po trupach każe mi dążyć do celu. Jak te jebane łososie, które płyną w górę rzeki, które muszą płynąć choćby nie wiem co, bo coś je tam ciągnie. I jak kończą? Sami wiecie jak.
I ja też to wiem. Wiem, że mnie nic innego nie czeka, że ta droga kończy się przepaścią, głęboką i ciemną jak czeluście piekła. Ale ja chcę. Chcę! Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,
Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,
Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,
Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,
Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,
Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę,Chcę!
I kiedy dojeżdżam do krawędzi to tylko mocniej wciskam pedał gazu.
Kategorie:
przemyślenia własne,
życie codzienne
sobota, października 02, 2010
Pięknie jest
Słoneczny październikowy poranek. Kawa i jajka na bekonie. Białe maliny. Ulubiona audycja z hiszpańską muzyką w Trójce. Gazeta leniwie czytana w piżamie. Okruszki na stole, które nikomu nie przeszkadzają. Uśmiech, gdy przypomniało mi się coś, co było.
I nieodparta pokusa, żeby ten poranek trwał do końca świata.
I nieodparta pokusa, żeby ten poranek trwał do końca świata.
piątek, października 01, 2010
HIMYM, złote myśli
Kids, everyone has an opinion on how long it takes to recover from a breakup:
- Half the lenght of the relationship.
- One week for every month you were together.
- Exactly 10,000 drinks. However long it takes.
- You can't measure something like this in time. There is a series of steps - from her bed to the front door - bam! - out of there - NEXT!
But I think you start to recover the moment you meet that person, who gets you back in the game.
- Half the lenght of the relationship.
- One week for every month you were together.
- Exactly 10,000 drinks. However long it takes.
- You can't measure something like this in time. There is a series of steps - from her bed to the front door - bam! - out of there - NEXT!
But I think you start to recover the moment you meet that person, who gets you back in the game.
Kategorie:
Filmy,
przemyślenia własne,
życie codzienne
I won't save you
Ratowaliście kiedyś tonącego? Albo oddychającą jeszcze ofiarę wypadku samochodowego?
Wyciągasz obie ręce, dajesz z siebie wszystko, chcesz temu komuś przywrócić życie, dać drugą szansę na bycie lepszą osobą. Stajesz na głowie, żeby pomóc mu podnieść się z upadku, robisz resuscytację najlepiej jak potrafisz, a mimo to ten ktoś zapiera się rękami i nogami, żeby iść na samo dno.
A potem ty sam już chcesz, żeby tam poszedł. Masz dość ratowania życia, ze złością odtrącasz ludzkie istnienie, bo ileż można? Przestajesz robić sztuczne oddychanie, zostawiasz bydlaka w wodzie i myślisz, żeby zdechł. Bo skoro jest tak głupi, skoro nie chce twojej pomocy to nie ma dla niego miejsca w twoim świecie.
Tak się czuję.
Jeden już utonął, drugi właśnie łapie ostatnie wdechy powietrza z tego świata.
Wyciągasz obie ręce, dajesz z siebie wszystko, chcesz temu komuś przywrócić życie, dać drugą szansę na bycie lepszą osobą. Stajesz na głowie, żeby pomóc mu podnieść się z upadku, robisz resuscytację najlepiej jak potrafisz, a mimo to ten ktoś zapiera się rękami i nogami, żeby iść na samo dno.
A potem ty sam już chcesz, żeby tam poszedł. Masz dość ratowania życia, ze złością odtrącasz ludzkie istnienie, bo ileż można? Przestajesz robić sztuczne oddychanie, zostawiasz bydlaka w wodzie i myślisz, żeby zdechł. Bo skoro jest tak głupi, skoro nie chce twojej pomocy to nie ma dla niego miejsca w twoim świecie.
Tak się czuję.
Jeden już utonął, drugi właśnie łapie ostatnie wdechy powietrza z tego świata.
Subskrybuj:
Posty (Atom)