Gdy tylko wychodzi na korytarz celem zapalenia papierosa, my wymownie spoglądamy na siebie. Wiemy, że mamy tylko kilka minut spokoju, zanim wulkan znowu wybuchnie. Te kilka minut daje nam wytchnienie i siłę do kolejnej walki na słowa. Zdajemy sobie sprawę, że tak nie powinno być, że coś tu nie gra. Ale tak wygląda nasze życie, gdzie miejsce na wolność słowa jest tylko w krótkiej przerwie na papierosa.
Wtedy to, szeptem, wygłaszamy nasze uwagi i własne myśli, których nie możemy wyrażać normalnie. Pełna konspiracja, prawie jak w czasach wojny i okupacji, gdzie ludzie gromadzili się na tajnych stowarzyszeniach, a gdy do mieszkania wpadała policja czy gestapo, wszyscy nagle przybierali maski i udawali, że spotykają się na potańcówce. My, gdy kończy się nasz czas, przybieramy maski głupich blondynek, które rozmawiają o pogodzie, ciuchach czy innych mało ważnych pierdołach.
Smutne jest życie w demokratycznym kraju, gdzie króluje wolność słowa i równouprawnienie. Brakuje mi tylko czarczafu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Po usłyszeniu sygnału, zostaw wiadomość.