poniedziałek, lutego 08, 2010

Przemyślenia nad kubkiem herbaty. Skądinąd pysznej.

Ktoś poradził mi ostatnio, że dobrym sposobem na nudę jest pisanie. Wydaje mi się, że pisanie ot tak, bez konkretnego celu, odbiorcy i tematu jest pozbawione jakiegokolwiek sensu, ale nudzę się, więc piszę (po to chyba jest ten blog).

W najbliższym czasie będę chyba musiała zainwestować w nową klawiaturę, bo zapowiada się bardzo długi okres nudzenia się, a raczej nie mam pomysłu co ze sobą zrobić w tym nawale wolnego czasu. Mam w tygodniu 4 dni wolnego i, szczerze mówiąc, jestem już tym wolnym zmęczona. Owszem, lubię odpoczywać, leniuchować, nic nie robić, ale kiedy taki okres trwa i trwa człowiek już jest zmęczony tym odpoczywaniem. Zabijam w sobie życie, kreatywność, pomysły, witalność. Popadam w marazm, nudę i bezsilność. Często bywa tak, że po prostu wegetuję sobie do momentu, w którym coś się wydarzy. Wegetuję tak długo, że zdążyłam już zapuścić korzenie i wypuścić pierwsze zielone listki. A przecież nie ma jeszcze wiosny.
Pewnie, powiecie mi, że nie ma co się nad sobą użalać, trzeba ruszyć tyłek sprzed monitora i zrobić coś ze sobą, bo tak żyć nie można. Hm, żyć można - ale co to za życie? ;)

Tak ciężko jest wstać, otrząsnąć się z kurzu i pajęczyn, otworzyć okna i wpuścić do życia trochę promieni słonecznych. Tak ciężko wyjść z domu, przemóc się, zrobić coś, co powinno się zrobić sto lat temu. Zmienić wszystko.
Jak nie teraz - to kiedy? Jak nie ja - to kto?
Nikt.
Nikt mi nie pomoże, bo pomóc sobie mogę tylko ja. Ha.
Zobaczymy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Po usłyszeniu sygnału, zostaw wiadomość.