wtorek, lutego 02, 2010

Co kryje w sobie puszka Pandory?

Pandora - od dziś (a w zasadzie od wczoraj) to słowo nie będzie mi się kojarzyło tylko z aplikacjami na Facebooku i mitologiczną laską, przez której ciekawość ludzie po dziś dzień mają hemoroidy i depresje, ale także z filmem Jamesa Camerona, który miałam przyjemność obejrzeć właśnie wczoraj.

Pomijam historię, prostą jak budowa cepa, przewidywalne wątki i sztampowe postaci, pominę nawet chyba sławetne 3D, bo największe wrażenie zrobiła na mnie właśnie Pandora.
Świat, w jakim działa się akcja "Avatara" mogłabym oglądać codziennie - te kolory, kształty, ruch, flora i fauna, niemalże zapachy i smaki lasu zrobiły na mnie kolosalne wrażenie. Cieszyłam oczy niezwykłą roślinnością, która tętniła życiem z każdego zakątka ekranu, uśmiechałam się na widok dziwnych stworzeń, niby-koni, smoków i małych, pulsujących światłem meduz. Otwierałam szeroko oczy na widok latających wysp, świecących drzew z dostępem do internetu, fluorescencyjnych grzybów i wszystkiego tego, co człowiek może zobaczyć po odpowiedniej dawce LSD. Było pięknie.
Dam się pomalować na niebiesko i zacznę mówić w języki Na'vi, niech tylko ktoś zabierze mnie na Pandorę.

Tym, którzy filmu jeszcze nie widzieli, gorąco polecam. Na pewno każdy znajdzie w nim coś dla siebie ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Po usłyszeniu sygnału, zostaw wiadomość.