niedziela, listopada 29, 2009

Andrzejkowe wróżenie z bandaży

Jak to czasem w życiu bywa, coś lubi się dokumentnie spieprzyć.
Ale po kolei.
Miał być: romantyczny wieczór we dwójkę, leżenie przy kominku, picie wina.
Było: przytrzaśnięcie palców drzwiami od samochodu, dużo krwi, wizyta na pogotowiu, dwa szwy i ogromny ból.
Trochę minęło się to z naszym celem, nieprawdaż?;)
W każdym razie dzieci, pamiętajcie o dokładnym zabieraniu łapsk przy zamykaniu drzwi samochodu, bo skończycie jak ja - z wielkim, pulsującym wściekle tępym bólem palcem i szwami, które być może sprawią, że kiedyś jeszcze będę mogła sobie ten paznokieć pomalować lakierem.
Nic więcej nie napiszę, bo Czerwony Maniek (jak go nazwałam) piłuje mnie jak oszalały i w żaden sposób nie chce się uspokoić (nie działają na dziada nawet najsilniejsze prochy przeciwbólowe).

Ps. Na chwilę obecną, mam perwersyjną przyjemność z wyobrażania sobie, że CM zostaje odgryziony przez owczarka alzackiego, lub odcięty przez podrzędnego magika na występie w świetlicy w Pogwizdówku Dolnym.
Czy to normalne?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Po usłyszeniu sygnału, zostaw wiadomość.