Ostatni weekend miałam przyjemność spędzić w bardzo miły sposób. Zaczęło się od sobotniego Hubertusa świętowanego w mojej stadninie. (Dla niewtajemniczonych: Hubertus to święto myśliwych i jeźdźców obchodzone w listopadzie; tradycyjnie częścią imprezy jest tzw. pogoń za lisem - czyli jeden uczestnik gonitwy ma przypięty do ubrania lisi ogon, a reszta stara się go dopaść. Oczywiście na koniach). Była fajna zabawa, ognisko, mnóstwo pysznego jedzenia, fajna ekipa, no i oczywiście gitara i głos Pana Trenera, umilające nam ten miły wieczór ;) Słowem - było świetnie!
W niedzielę zaś byliśmy kibicować M. i K. w ich rajdowej jeździe na KJS (Dla niewtajemniczonych: KJS: impreza samochodowa o charakterze otwartym, gdzie kierowcy mają trasy dojazdowe i próby czasowe). M. był pilotem (z czego nie był do końca zadowolony), a K. kierowcą. Całkiem dobrze szło im latanie seryjną Fiestą, która jeszcze dzień przed zawodami była niesprawna ;p
Prawdopodobnie w niedługim czasie sama zostanę pilotem rajdowym, nie wiem tylko jak przezwyciężę chęć rzygania podczas niepatrzenia na drogę (bo przecież pilot ma ciągle nos w mapie) oraz jak poradzę sobie z moją super orientacją w terenie ;)
No, ale czas pokaże, może okażę się pilotem marzeń?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Po usłyszeniu sygnału, zostaw wiadomość.