Ostatnie kilka dni było niespodziewanie ciepłe i przyjemne, jak na tę porę roku. Mój organizm jest skołowaciały, nie bardzo wie co robić, ponieważ temperatury zmieniają się jak w ciągu dnia na pustyni. W myślach widzę komórki tłuszczu w moim organizmie, które biegają w jedną i w drugą stronę, nie bardzo wiedząc co mają ze sobą zrobić ("Chłopaki, jest ciepło, magazynujemy się na brzuchu!" a za chwilę - "Wracać, wracać, znowu zima, potrzebna jest energia!").
Wracając jednak od tej dygresji, niewątpliwie spowodowanej oglądaniem w dzieciństwie serii "Było sobie życie", muszę przyznać, że to słońce i całkiem niezła temperatura przywróciły mi radość życia, przynajmniej na chwilę.
Siedząc teraz w ciepłym szlafroku i popijając herbatkę miło jest mi wspomnieć piękny dzień, który przeżyłam w tym tygodniu. Byłam na dwugodzinnej konnej wyprawie do lasu. Dawno nie było tam tak pięknie! Słońce prześwietlało przez przerzedzone już korony drzew, mieniąc się różnymi odcieniami żółci, brązu, pomarańczu i czerwieni. Zapach zbutwiałych liści i żołędzi miło drażnił nozdrza, a ciepłe powietrze rozwiewało włosy. Sceneria była wprost wymarzona do dzikich galopów pomiędzy drzewami, jednak trzeba było uważać, by w tym wszystkim nie stracić głowy (i to dosłownie, jeśli nie zdążyło się w porę uchylić przed wielką gałęzią na wysokości twarzy)i cało powrócić do domu. Gonitwy po łąkach porośniętych pożółkłą wysoką trawą, ściganie się z sarnami, dyskusje na tematy różne i różniste złożyły się na bardzo miłe przed i po południe, które, mam nadzieję, niedługo się powtórzy;)
Także moi mili, korzystajcie z lata, które powróciło do nas tak nieoczekiwanie ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Po usłyszeniu sygnału, zostaw wiadomość.