Jestem ślepa, a jednocześnie widzę wszystko aż nadto wyraźnie. Widzę każdy błąd, zły krok, źle podjętą decyzję, nie musicie mi tego mówić. Powiesz mi prosto w oczy, że stoję nad przepaścią i jeden krok do przodu równa się katastrofie. A ja przyznam Ci rację, a potem zrobię krok. Nie dlatego, że nie wierzę, czy jestem jakoś wyjątkowo odważna, ale zrobię to, bo chcę pozostać ślepa.
Otworzenie oczu wiąże się ze stawieniem czoła problemom, znalezieniem jakiegoś rozwiązania, ruszeniem z miejsca. Bycie ślepym jest najgłupszą, ale najwygodniejszą rzeczą jaką mogę zrobić. Wiem, że to głupie, bezsensowne, idiotyczne. Ja to WIEM. Ale w strachu przed zmianami jestem gotowa dać sobie zaszyć powieki, żeby żyć w ślepocie i nieświadomości. Żeby odsunąć od siebie moment, w którym należy podjąć decyzję.
A przecież wiem, że to tylko jeden moment, poboli (nawet jeśli dłużej) i przestanie. Bo nie jestem pierwszym człowiekiem na świecie, który miałby spalić za sobą mosty, zapomnieć i zacząć żyć od nowa, gdzie indziej i z kim innym. Takich ludzi są miliardy, byli i będą. I nikt, do cholery, nie robi z tego problemu, tylko JA!
What the fuck is wrong with me?
"Nie mogę kochać, bo słaba jestem wtedy"...
OdpowiedzUsuńDupa, dupa! Dupek Ty!
Mała, obijasz się, zaniedbujesz, nie wstyd Ci?
OdpowiedzUsuńWstyd jak cholera. Ale brak chęci wygrywa ze wstydem ;>
OdpowiedzUsuńSpoko, wiem o co chodzi. :) Ja jak nie piszę to też miesiąc, dwa, a potem co chwilę coś. ;)
OdpowiedzUsuńW ogóle to mogłabyś zmienić wygląd bloga, bo ten mi się znudził. :P