Relaksuję się dzisiaj niebotycznie, bo to mój ostatni dzień przed wpadnięciem w głębokie i śmierdzące bagno uczelni.
Zatem, wyspałam się dziś porządnie w mojej nowej, puchowej i świeżej pościeli, zjadłam niespiesznie pyszne śniadanie, odwiedziłam znajomych, byłam na słonecznej wyprawie rowerowej do pachnącego lasu, zdrzemnęłam się i teraz słucham Bonobo i popijam herbatę ze świeżych liści mięty z dodatkiem miodu. Uff.
Zbieram siły, żeby w miarę spokojnie i pozytywnie przejść przez dwa ohydne egzaminy z literatury i potem dyplomówkę. Moje tatuowanie się w przyszłym tygodniu wydaje się być przy tym wszystkim małym misiem (chociaż kto wie, zobaczymy).
Pociesza mnie myśl, że w sumie za miesiąc skończy się mój koszmar związany z tą uczelnią.
Nie pociesza natomiast myśl, że nadal nie wiem co ze sobą zrobić po tym fakcie.
"No, ale w końcu mam jeszcze dużo czasu, prawda?" - Nini,czerwiec 2008
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Po usłyszeniu sygnału, zostaw wiadomość.