Sobotni koncert Bonobo we Wrocławiu był mistrzowski. Tak świetny, że nie chciało się opuszczać klubu, licząc na to, że może zespół pomyli się i zagra jeszcze raz. Boskie kawałki w cudownej aranżacji. Elektroniczne downtempo z gitarami, saksofonem, fortepianem, fletem, perkusją i eterycznym kobiecym wokalem to jest coś, co mnie kręci.
Nie jestem mistrzem w pisaniu recenzji, a tego, co się tam działo nie umiem opisać słowami. Po prostu poezja.
I wszyscy ci, którzy zrezygnowali z kupna biletu na rzecz zakupów w Factory - shame on you! Żałujcie, że was nie było, bo przegapiliście kawał grubego koncertu ;)
P.S. Aha, gdyby ktoś pytał - odstraszanie gołębi za pomocą symulacji odgłosów jastrzębia NIE DZIAŁA.
Dziękuję za uwagę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Po usłyszeniu sygnału, zostaw wiadomość.