piątek, marca 18, 2011

The end is coming!

Koniec świata zbliża się szybciej niż myślisz. Jest tuż za rogiem, czai się, czekając na twoją nieuwagę, by zaskoczyć cię od tyłu i bynajmniej nie zaoferować wesołego przyjęcia-niespodzianki.

Może to i lepiej? Od dawna uważałam, że ludzie nie zasługują na to, żeby żyć na Ziemi. Dostaliśmy od niej wszystko, a odwdzięczyliśmy się paląc, grabiąc, niszcząc, wiercąc w jej głębi, kradnąc co tylko się da. I jeszcze bezczelnie się dziwimy, że Matka Ziemia daje nam subtelne znaki w postaci trzęsień, huraganów, powodzi i wybuchających wulkanów. Jednak nie pojęliśmy aluzji.

Jak dla mnie, świat mógłby się skończyć dziś, w godzinach popołudniowych (bo przedtem chciałabym jednak zjeść obiad). Pewnie, może byłoby mi przykro, że tyle cudownych miejsc na świecie, tyle zwierząt i roślin zginęłoby bezpowrotnie, ale cóż - nie ukrywajmy, że przy dzisiejszym trybie życia ludzkości takie masowe zniszczenie i wyginięcie gatunków i tak nastąpiłoby w dość bliskim przedziale czasowym. To po prostu koniec świata w wersji ze zwolnionym tempem.

Jestem przygotowana na najgorsze. Umyłam zęby, pościeliłam łóżko, zjadłam poranną owsiankę, więc cóż, Apokalipso, możesz nadchodzić!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Po usłyszeniu sygnału, zostaw wiadomość.