środa, marca 23, 2011

All(i)en

Dzień z życia jeleni.

Słychać nieznośnie ckliwą muzyczkę, kurtyna idzie w górę i widzimy drzewa w pełnej krasie letniego popołudnia. Jelonek tańczy i od niechcenia skubie sobie listki. Stąpając leniwie, wędruje pośród delikatnego listowia.
Wkrótce zaczyna kaszleć i pada martwy.


Kurtyna!

I jak tu nie kochać Woody'ego Allena, który takimi tekstami potrafi rozłożyć mnie na łopatki za każdym razem? Kiedy dopada mnie zły humor i bezsens istnienia sięgam po losowe strony ze zbioru jego tekstów pt. "Obrona szaleństwa" i nie ma siły, jego humor bawi mnie ciągle tak samo.
Ma 100% skuteczności w walce z depresją.
Polecam ;)

piątek, marca 18, 2011

Wyznania starej feministki

Jestem feministką.

Nie jestem brzydka, stara, ani nieatrakcyjna dla facetów. Golę nogi, nie mam wibratora, ani stadka kotów w pustym mieszkaniu. Nie potrzebuję zaspokojenia, noszę seksowną bieliznę i chadzam na imprezy.
Uważam, że faceci są gorszą częścią rasy, płcią brzydszą, słabszą i generalnie mniej ogarniętą.

Dlaczego piszę o tym wszystkim? Bo czasem już nie mogę wytrzymać tych samczych zachowań, akcji, głupot, pierdolenia, wszystkiego. Ogarnia mnie ochota na wykastrowanie wszystkiego, co posiada zwis między nogami. Tak byłoby o wiele łatwiej. Bo faceci to takie chuje, z tym że na nóżkach.

I uwierz mi, kobieto, on zrobi wszystko, żeby dobrać się do Twoich majtek. Powie Ci wszystko, co chcesz usłyszeć, naobiecuje złote góry, zrobi nadzieję, przyrzeknie solenną poprawę po to, żeby dostać to, czego on chce. A reszta to fikcja większa od Star Treka.
Po każdej takiej akcji poważnie zastanawiam się nad zostaniem lesbijką. Albo chociaż dendrofilem.
Lubię brzozy.

The end is coming!

Koniec świata zbliża się szybciej niż myślisz. Jest tuż za rogiem, czai się, czekając na twoją nieuwagę, by zaskoczyć cię od tyłu i bynajmniej nie zaoferować wesołego przyjęcia-niespodzianki.

Może to i lepiej? Od dawna uważałam, że ludzie nie zasługują na to, żeby żyć na Ziemi. Dostaliśmy od niej wszystko, a odwdzięczyliśmy się paląc, grabiąc, niszcząc, wiercąc w jej głębi, kradnąc co tylko się da. I jeszcze bezczelnie się dziwimy, że Matka Ziemia daje nam subtelne znaki w postaci trzęsień, huraganów, powodzi i wybuchających wulkanów. Jednak nie pojęliśmy aluzji.

Jak dla mnie, świat mógłby się skończyć dziś, w godzinach popołudniowych (bo przedtem chciałabym jednak zjeść obiad). Pewnie, może byłoby mi przykro, że tyle cudownych miejsc na świecie, tyle zwierząt i roślin zginęłoby bezpowrotnie, ale cóż - nie ukrywajmy, że przy dzisiejszym trybie życia ludzkości takie masowe zniszczenie i wyginięcie gatunków i tak nastąpiłoby w dość bliskim przedziale czasowym. To po prostu koniec świata w wersji ze zwolnionym tempem.

Jestem przygotowana na najgorsze. Umyłam zęby, pościeliłam łóżko, zjadłam poranną owsiankę, więc cóż, Apokalipso, możesz nadchodzić!

niedziela, marca 13, 2011

Gorączka sobotniej nocy

Miało być grzecznie, spokojnie, postnie. A wyszło jak zwykle.
Tańce dzikie bez butów, śpiewy, gejowskie pociągi, kupa śmiechu i pewna obawa, że część z tego może znaleźć się dziś na YouTubie. A co tam! Niech wiedzą, że "jak się bawić, to się bawić, drzwi rozjebać - nowe wstawić"*.

P.S. Pamiętajcie, że zawsze znajdzie się ktoś gotów wymasować wam stopy po tańcowaniu w niebotycznie wysokich szpilkach. Bądźcie przygotowani! ;)


* czyli motto życiowe wczorajszego pana młodego

P.S.2
A teraz całkiem z innej beczki:
Wymyśliłam przepis na zajebistą wiosenną sałatkę:
- liście młodego, świeżego szpinaku
- świeży zielony ogórek pokrojony w grube plasterki
- świeże (hiszpańskie, jak na razie)truskawki, również w grube plastry
- kiełki bazylii
- dobra oliwa z oliwek do polania po wszystkim

Orgazmicznie pyszna! ;)

wtorek, marca 08, 2011

Flower power

Możecie mówić co chcecie, ale kwiaty cieszą każdą kobietę (no dobra, zdecydowaną większość, bo znajdują się też abnegatki). Z okazji dnia kobiet, walentynek, środy, czy po prostu bez okazji, zawsze wywołają uśmiech na twarzy obdarowywanej.
Ja wyjątkowo kocham kwiaty i bardzo często się nimi otaczam, więc zadowoliłby mnie bukiet polnych kwiatów, czy ogrodowy mieczyk, ale nie pogardzę też bukietem stu czerwonych róż. A co.

Mężczyźni nie za bardzo rozumieją tego, że taka mała rzecz potrafi sprawić tyle przyjemności (nie chodzi mi o ich członki). Dziwią się nam niepomiernie, gdy za otrzymany bukiet kwiatów potrafimy się naprawdę słodko odwdzięczać.
Panowie, nie musicie tego rozumieć, nie musicie wiedzieć dlaczego to daje nam tyle radości - po prostu nam ją dajcie. A my nie będziemy dłużne.

Mężczyźni marudzą, nie pamiętają, wykręcają się od kupowania drobiazgów swoim żonom/dziewczynom/kochankom, a zapominają, że to wszystko przecież jest in plus dla nich samych. Kup różę za 5zł, zerwij bukiet stokrotek, raz na jakiś czas podaruj swojej kobiecie kwiaty - czy to tak wiele kosztuje? Zadowolisz ją, więc tym samym zapunktujesz i zadowolisz siebie ;)

Nie wiem na czym to polega, ale gdybym była facetem kupowałabym swojej kobiecie kwiaty. Takie bez okazji i z jakiegoś powodu. Kwiaty na przeprosiny może nie rozwiążą problemu, który zaistniał, ale to gwarantuje złagodzenie sporu i szansę na jakieś porozumienie. Bukiet róż, czy wiosennych tulipanów sprawi, że Twoja wybranka będzie się cieszyć i całować Cię z radości, bo okazałeś się nie być jednym z tych członków, którzy uważają, że kupowanie kwiatów jest lamerskie i nikomu niepotrzebne.

Mężczyzno, rusz tyłek sprzed komputera i podaruj swojej kobiecie wrażenie, że może jednak warto z Tobą być.

p.s. Tekst popełniony pod wpływem bukietu tulipanów i czerwonej róży