Jestem jedną z nich. Uświadomiłam to sobie już jakiś rok, półtora roku temu. I nadal w tym tkwię po same uszy. Bo świadomość popełnianych błędów to nie wszystko, potrzeba jeszcze chęci zmiany i aktywności w tym temacie.
Może to śmiesznie zabrzmi, ale syndrom kobiety kochającej za bardzo uznany jest za równie poważną chorobę jak depresja, czy choćby uzależnienie od alkoholu/narkotyków.
Uzależnienie od miłości potrafi zniszczyć życie kobiet, ponieważ w ich pojęciu bez tej miłości nie da się funkcjonować. Nie mają one niczego poza partnerem, dzielą jego zainteresowania, świat, przyjaciół, czas, życie. Wyobraźcie sobie co dzieje się, gdy ta druga osoba chce odejść? Wraz z nią odchodzi cały świat i chęć oraz wola istnienia partnerki. Takie rozstanie stanowi dla kobiety cios w samo serce. Zostaje sama ze sobą, czując, że jej życie zostało rozwalone jak kopnięta budowla z klocków Lego i już nic tego nie poskleja.
Kobiety kochające za bardzo nie kochają siebie samych. Nie chcą robić niczego dla siebie, przedkładając dobro związku, partnera nad swoje własne. Godzą się ze wszystkimi, nawet najgorszymi zachowaniami ze strony partnera. Często obija się to o akceptowanie przemocy słownej, fizycznej, poniżania itd. Nie chcą tego, ale boją się odejść - bo życie bez drugiej osoby oznacza dla nich życie w niebycie.
Na stronie www.kobieceserca.pl jest kilka psychotestów, które można rozwiązać, by dowiedzieć się jakie są nasze relacje w miłości.
Rozwiązałam takie testy. I nie muszę chyba dodawać, że zapaliła się czerwona kontrolka "Danger!"...
No tak, nie musisz dodawać.
OdpowiedzUsuńMoże czas zacząć coś z tym robić? Bo to już dawno Cię niszczy przecież.