poniedziałek, stycznia 18, 2010

Chaos, chaos in my head

Tyle rzeczy wydarzyło się od ostatniego zamieszczonego tu posta, że aż nie chce mi się o tym pisać. Wystarczą tylko słowa, że mam nieźle namieszane i naplątane w głowie, że czasem aż zastanawiam się czy to nie zbyt wiele, jak na moją małą mózgownicę. Człowiek chce, żeby z Nowym Rokiem wszystko zaczęło układać się jasno i przejrzyście - a życie, jak to bywa, ma w dupie nasze noworoczne życzenia i robi swoje. Chcę nastawić się pozytywnie do świata, założyć różowe okulary i uwierzyć, że wszystko będzie pięknie jak w najcudowniejszym śnie. Małe dzieci zwykły uważać, że gdy czegoś się bardzo mocno chce i bardzo mocno w to wierzy - to to się stanie. Zazwyczaj jednak ich życzenia obejmowały krąg posiadania nowej lalki Barbie czy nakręcanego robota, więc nie wiem czy ta teoria zadziała w moim przypadku. Bo może zbyt wiele żądam.
Tak czy siak, chcę żeby wszystko było piękne, różowe i cudowne. I tak będzie.

A z bardziej prozaicznych rzeczy: niedługo minie rok, od kiedy założyłam tego bloga i muszę powiedzieć, że to chyba jedyna rzecz, którą przez ten rok udało mi się robić w miarę systematycznie. Czego nie można np. powiedzieć o antybiotykach, które zapomniałam zjeść do końca, lub o ćwiczeniach na mięśnie brzucha, które odpuszczam sobie od kilku dni. ;) Więc można to uznać za jakiś tam mój sukces. Oczywiście, nie oczekuję orderów z ziemniaka, ale jakieś małe oklaski by się przydały. Jest więc szansa, że małymi kroczkami uda mi się wypracować jakąś systematyczność w moim życiu i być może za jakieś 50 lat będę mogła się pochwalić tym, że przez pełny miesiąc brałam lekcje baletu, albo witaminę C.
Życzę sobie szczęścia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Po usłyszeniu sygnału, zostaw wiadomość.