No i zaczęło się. Poddałam się tej cholernej fali zakładania blogów, chociaż wcześniej ze wstrętem odrzucałam od siebie tę myśl. Znam swoją systematyczność (a raczej jej brak) i obawiam się, że miejsce to będzie aktualizowane tylko w przypadkach nagłych i nieoczekiwanych, zapewne wtedy, gdy mój terapeuta będzie na urlopie, a ja będę mieć potrzebę wyrzucenia z siebie stosu przynoszących ulgę słów. Ale cóż, warto wierzyć, że może choć raz wytrwam w swoich postanowieniach i uda mi się cokolwiek doprowadzić do końca. No, teraz sio, do spania. Resztę czas pokaże ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Po usłyszeniu sygnału, zostaw wiadomość.