środa, kwietnia 28, 2010

Marzy mi się...




Fantastyczne rozwiązanie. Chcę taką sypialnię na poddaszu! :)

niedziela, kwietnia 25, 2010

Bij mnie i mów do mnie brzydko...

...Bo nie chce mi się pisać na blogu. Zrobił się jakiś mały zastój, bo jest teraz miliard fajniejszych rzeczy niż siedzenie i pisanie tutaj. A nawet jak nie ma, to cóż i tak mi się nie chce.

Lubię suszone pomidory.

poniedziałek, kwietnia 19, 2010

Magic Monday

Słońce, ciepło, tulipany, basen, sauna,lody truskawkowe, relaks. Chce się żyć.

Tylko dlaczego tak rzadko?

czwartek, kwietnia 15, 2010

Kobiety, które kochają za bardzo

Jestem jedną z nich. Uświadomiłam to sobie już jakiś rok, półtora roku temu. I nadal w tym tkwię po same uszy. Bo świadomość popełnianych błędów to nie wszystko, potrzeba jeszcze chęci zmiany i aktywności w tym temacie.
Może to śmiesznie zabrzmi, ale syndrom kobiety kochającej za bardzo uznany jest za równie poważną chorobę jak depresja, czy choćby uzależnienie od alkoholu/narkotyków.

Uzależnienie od miłości potrafi zniszczyć życie kobiet, ponieważ w ich pojęciu bez tej miłości nie da się funkcjonować. Nie mają one niczego poza partnerem, dzielą jego zainteresowania, świat, przyjaciół, czas, życie. Wyobraźcie sobie co dzieje się, gdy ta druga osoba chce odejść? Wraz z nią odchodzi cały świat i chęć oraz wola istnienia partnerki. Takie rozstanie stanowi dla kobiety cios w samo serce. Zostaje sama ze sobą, czując, że jej życie zostało rozwalone jak kopnięta budowla z klocków Lego i już nic tego nie poskleja.

Kobiety kochające za bardzo nie kochają siebie samych. Nie chcą robić niczego dla siebie, przedkładając dobro związku, partnera nad swoje własne. Godzą się ze wszystkimi, nawet najgorszymi zachowaniami ze strony partnera. Często obija się to o akceptowanie przemocy słownej, fizycznej, poniżania itd. Nie chcą tego, ale boją się odejść - bo życie bez drugiej osoby oznacza dla nich życie w niebycie.

Na stronie www.kobieceserca.pl jest kilka psychotestów, które można rozwiązać, by dowiedzieć się jakie są nasze relacje w miłości.
Rozwiązałam takie testy. I nie muszę chyba dodawać, że zapaliła się czerwona kontrolka "Danger!"...

sobota, kwietnia 10, 2010

Play with me

Obejrzeliśmy ostatnio, zupełnie niechcący, film, który kiedyś któreś z nas zażyczyło sobie ściągnąć. Nie wiedzieliśmy o czym jest, nie spodziewaliśmy się po nim kompletnie niczego. Tytuł brzmiący "Funny Games" mógłby zasugerować, że film jest komedią, jednak, jak się okazało, nic funny w nim nie było.

Nie opiszę tu historii, bo szkoda byłoby robić spoiler, ale napiszę trochę o własnych odczuciach. W trakcie oglądania filmu targały mną takie uczucia, że nie byłam pewna, czy to do końca ja. Mocne akcenty filmu tak grały na emocjach, że człowieka aż ciskało w fotelu (tudzież łóżku, w naszym przypadku). Momentalnie czułam wściekłość, furię, żądzę mordu, o które bym siebie nie podejrzewała (no dobra, tu przesadzam, podejrzewam się o nie aż nazbyt często). W każdym razie sceny, bohaterowie, dialogi wzbudziły we mnie niemałe emocje i dreszcze. Było też sporo elementów zaskakujących, takich w których człowiek już ma nadzieję na pozytywne rozwiązanie sprawy, a tu nagle tu-du-du - klops.

Film w sumie prosty, niewielu aktorów, praktycznie jedno wąskie miejsce akcji, ale, cholera, na mnie zrobił wrażenie. W trakcie, oraz po obejrzeniu go, miałam ochotę kopnąć laptopa, by choć na chwilę zetrzeć uśmieszek z twarzy tych paskudnych dzieciaków...
No, ale obejrzyjcie to zrozumiecie o co mi chodzi. ;)

Ps. Pamiętajcie, że jeśli ktoś jest dla was super uprzejmy, to coś musi być z nim nie tak.
A. I nie pożyczajcie jajek nieznajomym.